Yszky
Naczelny Goblin   Poland
 
 
A tutaj wrzucam co jakiś czas info o giereczkach - twitter.com/yszkygg
Screenshot Showcase
Piękny kosmos i LAZORDOS
Review Showcase
96 Hours played
Zastanawiam się od czego by tu zacząć pisanie recenzji No Man’s Sky. Może od tego, że kupiłem ten tytuł w pre-releasie i byłem jedną z osób która zagrała w dniu wydania - 6 sierpnia 2016 roku… ależ to była beznadziejna gra. Do dzisiaj pamiętam jak Sean Murray obiecał nam gruszki na wierzbie a to co dostaliśmy było zgniłą, skarłowaciała gruszą na płocie. No, było słabo. Performance leżał, większość obiecanych rzeczy nie była zawarta w grze. Długo by można było pisać, ale dzisiaj nie o tym.

Od dnia wydania wracałem do grania w NMS co parę miesięcy, lat. Co jakiś czas na social media i w portalach branżowych wyskakiwały newsy o tym jak Hello Games aktualizuje ten tytuł. Chociaż aktualizacja to chyba za małe słowo, wydawali oni całkiem syte rozszerzenia które powolutku dostarczały to co Sean zapowiadał w wywiadach przed wydaniem tej gry. Zaczynało to jakoś wyglądać.

Fast forward do dzisiaj, sześć lat z haczkiem do przodu. Siedzę i piszę recenzję. Ależ ta gra się zmieniła. Na lepsze.

Parę dni temu, po 25 godzinach rozgrywki, poznałem fabularne zakończenie No Man’s Sky i muszę Wam powiedzieć, że sama historia sprawiła, że przed snem leżałem i rozmyślałem o tym co ta gra ma do przekazania. Fabuła zdecydowanie mi się spodobała, pozostawiła dużo do interpretacji. Sama forma przekazu, za pomocą ilości tekstu do przeczytania, mogłaby zostać poprawiona, brakuje voice over ale to takie czepialstwo. A tak po za tym, naprawdę na stabilnym poziomie. Przez to, że tak mocno chciałem poznać fabularne zakończenie miałem w pewnym momencie poczucie znużenia, pewnie gdybym pozwolił sobie na poboczne czynności i urozmaicenia tak by nie było. Co nie zmienia faktu, że nie żałuję ani godziny spędzonej z tym tytułem. Co więcej, przez te 25 godzin mam wrażenie, że zdobyłem 30% tego co ta gra ma do zaoferowania a widziałem może z 50%. Jak to tak, pytacie?

Fabuła w tym tytule jest tłem, czymś co się dzieje gdzieś z boku. Tak właściwie w tej grze chodzi o to aby - zwiedzać, budować i ulepszać - multi-narzędzie, kombinezon, pojazdy naziemne, statek, frachtowiec, własną bazę naziemną i podwodną. Ja nawet nie zagłębiłem się w budowanie baz, rozwój frachtowca, w ogóle nie poznałem mechanik związanych z uprawą roślin a i tak czułem, że tak dużo rzeczy tutaj ogarniam. Im dłużej grałem w tę grę tym bardziej płynnie w niej się poruszałem i tym więcej wiedziałem ile jest jeszcze do ogarnięcia. Bardzo ciekawe uczucie, tę grę faktycznie trzeba się nauczyć.

Jeśli natomiast chodzi o zwiedzanie, to jest mocno nierówno. Z jednej strony faktycznie mamy te miliardy gwiazd które są zapełnione florą i fauną tak niestety mam wrażenie, że mogłoby być lepiej. Ok. jest całkiem spora różnorodność ale co z tego jak jest poczucie… wtórności? Lecisz na planetę, widzisz nowe zwierzątko/drzewko, skanujesz, jeśli chcesz zmieniasz nazwę (po entym zwierzątku, zaufajcie mi, nie będziecie tego robili) zarabiasz kasę i tyle. Mam wrażenie, że ten obszar mógłby być poprawiony. Niby sporo tego ale jednak jakieś takie to, martwe? Ok. często uświadczamy bardzo ładnych widoków, włączamy tryb foto i cykamy foteczki ale po X skokach do różnych układów słonecznych mamy wrażenie - gdzieś już to widzieliśmy, nie jest to takie inne od tego co już spotkałem na swojej drodze. Dlatego wcześniej wspomniałem o urozmaicaniu sobie rozgrywki. W momencie kiedy poczujemy wtórność mamy do dyspozycji szereg innych czynności na których możemy się skupić. Może zrobimy parę zadań które sprawią, że ulepszymy sobie statek? A może chcemy aby nasze multi-narzędzie wydobywało lepiej albo polecimy sobie na opuszczony frachtowiec? Do wyboru do koloru, mam wrażenie, że grę tę trzeba sobie samemu dawkować aby nie przedawkować.

Wydaje mi się, że ilość opcji która ma ta gra do zaoferowania jest tak przytłaczająca, że to głowa mała natomiast w pewnym momencie uświadomimy sobie, że tak właściwie ok. jest tego dużo ale wszystko jest jakieś takie… mało skomplikowane. Nie chcę aby to zabrzmiało negatywnie (chociaż tak pewnie brzmi) bo jednak ilość przykrywa to, że jest tutaj brak większego skomplikowania.

Ale czy tak właściwie skomplikowania powinniśmy szukać w tym tytule? Chyba nie, od skomplikowania mamy Elite Dangerous czy też Star Citizena. Tutaj dostajemy arkadowe podejście do latania i walki, nie ma tutaj realizmu. Mamy tutaj hollywood w postaci kosmicznych wojaży. Jest dobrze. Dla mnie? Mogło by być lepiej gdybym dostał połączenie skomplikowania Elite Dangerous z prędkością rozgrywki No Man’s Sky.

Na końcu jednak chciałbym przypomnieć, nie żałuję spędzonych godzin z tą grą. Co więcej nie odinstalowuję jej z dysku. Mam ochotę na dalsze granie, mam ochotę poznać wszystko to co ominąłem w trakcie mojej podróży do fabularnego zakończenia. Mam wrażenie, że moja przygoda dopiero się zaczęła.

Polecam.