Εγκατάσταση Steam
Σύνδεση
|
Γλώσσα
简体中文 (Απλοποιημένα κινεζικά)
繁體中文 (Παραδοσιακά κινεζικά)
日本語 (Ιαπωνικά)
한국어 (Κορεατικά)
ไทย (Ταϊλανδικά)
Български (Βουλγαρικά)
Čeština (Τσεχικά)
Dansk (Δανικά)
Deutsch (Γερμανικά)
English (Αγγλικά)
Español – España (Ισπανικά – Ισπανία)
Español – Latinoamérica (Ισπανικά – Λατινική Αμερική)
Français (Γαλλικά)
Italiano (Ιταλικά)
Bahasa Indonesia (Ινδονησιακά)
Magyar (Ουγγρικά)
Nederlands (Ολλανδικά)
Norsk (Νορβηγικά)
Polski (Πολωνικά)
Português (Πορτογαλικά – Πορτογαλία)
Português – Brasil (Πορτογαλικά – Βραζιλία)
Română (Ρουμανικά)
Русский (Ρωσικά)
Suomi (Φινλανδικά)
Svenska (Σουηδικά)
Türkçe (Τουρκικά)
Tiếng Việt (Βιετναμικά)
Українська (Ουκρανικά)
Αναφορά προβλήματος μετάφρασης
Patrząc na wszystkich tu zgromadzonych odczuwam ogromną radość i… wielką tremę.
Skupię się jednak na radości. Wiąże się ona z tym, że kiedy zaczynałem medytować pół roku
temu, to niewiele mówiono o Medytacji Chrześcijańskiej.
Pierwszy kontakt z medytacją miałem w Uboczu, podczas czytania książek(wszystkim polecam, można doznać boskiego uniesienia). Stało się to dzięki książce, którą
opracował ojciec Jan Bereza po pierwszej wizycie ojca Laurence’a Freemana w Polsce w
1999 roku. Pierwsze ziarna zostały więc zasiane, ale by w Polsce medytować w tradycji
chrześcijańskiej z kimś kto ją praktykuje, trzeba było jechać do Lubinia do ojca Berezy. Część dalsza nastąpi moje aniołki, pozdrawiam