Cài đặt Steam
Đăng nhập
|
Ngôn ngữ
简体中文 (Hán giản thể)
繁體中文 (Hán phồn thể)
日本語 (Nhật)
한국어 (Hàn Quốc)
ไทย (Thái)
Български (Bungari)
Čeština (CH Séc)
Dansk (Đan Mạch)
Deutsch (Đức)
English (Anh)
Español - España (Tây Ban Nha - TBN)
Español - Latinoamérica (Tây Ban Nha cho Mỹ Latin)
Ελληνικά (Hy Lạp)
Français (Pháp)
Italiano (Ý)
Bahasa Indonesia (tiếng Indonesia)
Magyar (Hungary)
Nederlands (Hà Lan)
Norsk (Na Uy)
Polski (Ba Lan)
Português (Tiếng Bồ Đào Nha - BĐN)
Português - Brasil (Bồ Đào Nha - Brazil)
Română (Rumani)
Русский (Nga)
Suomi (Phần Lan)
Svenska (Thụy Điển)
Türkçe (Thổ Nhĩ Kỳ)
Українська (Ukraine)
Báo cáo lỗi dịch thuật
Pamiętam wszystko, jakby to było dziś, to było takie piękne.
Oj tak, aż, aż łezka kręci się w oku, byłaś taka cieplutka.
lubię jak twoja stopa, dotyka moich, kiedy leżymy pod dwiema kołdrami.
Pachniałaś wczoraj jak pomidory, jadłem z nich zupę w domu czasami,
lubię jak twoja stopa, dotyka moich, kiedy leżymy pod dwiema kołdrami.
Dzwoni telefon - kumpel mi się hajta, w sobotę balet no i jestem zaproszony.
Tak jak poprzednio zjadłem tam gulasz, tak jak poprzednio bym wygrał hajs, ale
to chyba nie jest najlepsza wróżba, gdyż to z odzysku był już kawaler.
Dalej ruszamy z tej Victorii na wurszta, a gro ekipy robi sobie białe rysy.
W bramie pijemy po dobrym piwku, gadając o tym co wciąż nas niszczy.
Wchodzę do klubu i transparent mam w dłoni, podprowadzony gdzieś z manifestu.
Choć nie pamiętam, co ktoś tam wpisał, broniłem haseł jak Ryszard Petru.
A ty pachniałaś jak pomidory, jadłem z nich zupę w domu czasami,
lubię jak twoja stopa, dotyka mojej, kiedy leżymy pod dwiema kołdrami.
A ty pachniałaś jak pomidory, jadłem z nich zupę w domu czasami,
lubię jak twoja stopa, dotyka moich, kiedy leżymy pod dwiema kołdrami
Gdybym miał wędkę no to bym ich złowił, lecz kto tu kogo teraz bardziej oszuka?
No i usiadłem se w miłości na głośnik, na kawalerce mojego kumpla.
Chłopaki razem chyba do kibla poszli, pudrować noski albo jeść kółka.
Nagle podchodzi do mnie to zgrabne dziewczę, obok niej ładnie tańczy pan Musiał,
Mówi: Wyglądasz jak siedem nieszczęść, może byś chciał z nami w parkiet potupać?
Więc wytargałem tą młodzież za kudły, discjockey puścił Połam kark Basty.
Dobrze że z tego nie było burdy, co było dalej to jest już klasyk.
A ty pachniałaś jak pomidory, jadłem z nich zupę w domu czasami,
lubię jak twoja stopa, dotyka mojej, kiedy leżymy pod dwiema kołdrami.
A ty pachniałaś jak pomidory, jadłem z nich zupę w domu czasami,
lubię jak twoja stopa, dotyka moich, kiedy leżymy pod dwiema kołdrami
Czuje się suchy, nic nie ogarniam, chociaż powinienem już zacząć trzeźwieć.
Z czarnej ściany błyszczy się zwierciadeł srebro, ambient się pętli, kryształy emki.
Już nawet w lustrach skończył się mefedron, nie chce na to patrzeć uciekam do SKMki.
W Otwocku czeka cię bus Emki i mówi: Panie jutro pan nie unikniesz kaca.
Wszystkie wycieczki nie miałby sensu, gdybym z tych wypraw nie miał do kogo wracać.
Będziesz mnie srogo besztać za głupstwa, chcesz przypominać złą Babę Jagę.
Stwarzasz mi szanse żebym był lepszy, dostaje misje jak tajny agent.